czwartek, 15 stycznia 2015

Rozdział 7

      Dzień był na prawdę przyjemny. Dość ciepło i bezchmurnie. Po lekcjach od razu poszliśmy do pobliskiego parku. Zajęliśmy dość dużą ławkę i delektowaliśmy się pięknym dniem. Ja i Lily usiadłyśmy się w środku, a Niall z Harrym po zewnętrznych stronach. Oczywiście Niall koło Lily. W końcu mogli się sobą cieszyć i nie ukrywali tego. Lily siedziała wtulana w blondaska, a on nie przestawał się uśmiechać. Akurat to nie jest nowość ale nie o to chodzi, ważne, że byli szczęśliwi. Ja z Harrym słuchałam muzyki przez słuchawki. Mieliśmy swoją własną playlistę i w kółko jej słuchaliśmy. Oparłam się o Lily i położyłam nogi na Harolda.
- Ejjjjj! - Usłyszeliśmy, była to Lily.
- Rachel tak zawsze robi jak ma oświecenie jakieś. - Harry zaczął się śmiać, za co dostał ode mnie w tył głowy.
- Idźcie nam po coś do picia. -Stwierdziła.
- Genialny pomysł siostro. - Razem z Lily przybiłyśmy piątki.
Nie mieli innego wyjścia. Wstali i poszli zrobić zakupy. Stwierdziłam, że fajnie mieć siostrę, taką przyjaciółkę, której się możesz zawsze wyżalić. Pomachałyśmy chłopcom na pożegnanie z wilkimi uśmiechami na twarzach ich miny były mnie entuzjastyczne.
- Dziękuję, że tak...okiełznałaś Loui'ego. - Zaśmiałam się na te słowa.
- Ty lepiej opowiadaj jak to się zaczęło! - Zażądałam.
-No więc...zostawił u mnie zeszyt, więc przyszedł po niego w sobotę. No i tak zaczęliśmy gadać i w ogóle stwierdziłam, że jest mega uroczy i przystojny. Wiesz kocham niebieskookich blondynów. Zamówiliśmy sobie jedzenie i było bardzo przyjemnie. W pewnym momencie nasze twarze znalazły się bardzo blisko sobie i tak jakoś samo wyszło.- Wytłumaczyła z lekkimi rumieńcami na policzkach.
Szeroko się do niej uśmiechnęłam i przygarnęłam ją do siebie ramieniem. Nagle zobaczyłyśmy chłopaków idących w naszą stronę. Podziękowałyśmy im za fatygę i usiedliśmy się jak poprzednio.
- Ludzie idziemy w piątek na imprezę! - Ogłosił Niall.
Spojrzeliśmy na niego pytającym wzrokiem.
- Czemu? - Spytał Harry.
Nie lubiliśmy chodzić na imprezy, nigdy nas do tego nie ciągnęło.
- No dalej staruchy! Czas się zabawić! O Rach weź Lou. - Oznajmił radośnie Niall.
Po chwili wykręcania się głupimi wymówkami zgodziliśmy się. Niall podał nam szczegóły gdzie idziemy, a ja napisałam do Lou. Zaproponował, że nas zawiezie z czego się bardzo ucieszyliśmy, no może Harry trochę mniej ale tak czy siak mieliśmy podwózkę.

***
  
    W końcu doczekaliśmy się upragnionego piątku. Odwołałam lekcje skrzypiec. Odbyło się to bez problemu, gdyż moje nauczycielka chciała jechać do rodziny. Po lekcjach szybko poszliśmy do domu.
   W mieszkaniu był tylko Liam. Uczył się czegoś na jakieś zaliczenie, a ja poszłam się szykować. Umyłam włosy i wzięłam się za wybieranie stroju. Ostatecznie zdecydowałam się na czarną bokserkę, czarną spódniczkę oraz balerinki. na górę założyłam kurtkę dżinsową, a włosy zostawiłam rozpuszczone. Zagarnęłam je tylko na bok jak to już miałam w zwyczaju.
- Ładnie? - Spytałam brata odrywając go od nauki.
- Ślicznie, jak zawsze. - Wstał i ucałował mnie w policzek, a następnie mocno przytulił.
Był na prawdę kochanym starszym bratem. Na pożegnanie zaczął mi jeszcze prawić jakieś kazania i w ogóle. Czasami był zbyt opiekuńczy ale i tak go kocham.  
   Przed budynkiem stał już Harry. Miał założone ciasne spodnie i koszule. Wyglądał świetnie! Równo z moim wyjściem na ulicy zaparkował Louis. W aucie już byli Niall i Lily. Harry dołączył do nich na tyłach, a ja zajęłam miejsce koło kierowcy. Na powitanie Louis dał mi buziaka, na co Lily zachichotała.
Po około 15 minutach byliśmy przed klubem. W środku było już dość dużo ludzi. Zbliżała się 21. Zajęliśmy zaokrągloną kanapę. Zamówiliśmy po drinku, oprócz naszego kierowcy. Lily z Niallem poszli szaleć na parkiecie. Wyglądali strasznie uroczo. Harry poszedł na podryw, a ja zostałam z Lou.
- Nie żal Ci, że nie możesz sobie nawet wypić? - Zapytałam.
- Przyzwyczaiłem się. W moim zawodzie lepiej być zawsze trzeźwym. - Zażartował.
Również poszliśmy tańczyć. Zawiesiłam swoje ręce na jego barkach, a on objął mnie w tali. Było bardzo przyjemnie. 
- Odbijany! - Zawołał jakiś mężczyzna.
Koło nas stanął mężczyzna około 1,90 m. Był o WIELE wyższy od Lou. Błagałam oby miał odznakę i broń. Nie, że miał strzelać ale go postraszyć czy coś. 
- Będę miły...spadaj! - Warknął Louis.
Louis osłonił mnie. Jeśli chodzi o siłę i wysokość to tamten wygrywał. 
- Jakiś problem Panowie? - Spytał jeden z ochroniarzy. 
- Nie wszystko w porządku. - Powiedział Louis i pokazał odznakę. 
Odetchnęłam z ulgą i nadzieją, że będzie po sprawie. Ochroniarz się odwrócił i odszedł. Louis uśmiechnął się do wielkoluda, a ten z nie nacka przywalił mu w twarz. Zachwiał się mocno ale szybko się otrząsnął. Już chciał mu oddać ale ochrona zareagowała. Szybko wyszłam z nim na zewnątrz z wargi leciała mu krew jak i z policzka. Na szczęście na uderzył w nos. 
- Wszystko dobrze? - Dopytywał się lekko jeszcze zdezorientowany. 
- Ze mną tak...mocno boli? - Spytałam. Martwiłam się, że coś mogło się mu stać. 
- Nie... - Wyszeptał i przytulił mnie. 
Napisałam do Lily i Hazzy, że my się już zwijamy i poszliśmy do auta. W wiadomościach dostałam informacje, że zamówią taksówkę czy coś. Zresztą to już dorośli ludzie. 
    Kiedy szliśmy do auta po drugiej stronie równo z nami szedł jakiś mężczyzna. Ten sam, którego widziałam w tedy.Wyszeptałam wszytko Lou, a on mnie skarcił wzrokiem za to, że nic mu nie powiedziałam. Przyśpieszyliśmy kroku... on też. Auto! Weszliśmy do niego jak najszybciej i ruszyliśmy. 
- Jak mogłaś mi nic nie powiedzieć?! - Był wściekły, miał prawo. 
- Przepraszam, ja nie chciałam Cię martwić. - Powiedziałam po cichu, a oczy naszły mi łzami. 
- Już dobrze... napisz do mamy, że zostajesz u mnie. Nie mogę Cię teraz zostawić. - Powiedział nie odwracając wzroku od jezdni. 
Wykonałam posłusznie zadanie bez żadnych protestów. Mama również ich nie miała. Na prawdę go polubiła. 
- Prawdopodobnie Zayn będzie w domu ale nie martw się nie będzie nam przeszkadzać. - Powiedział Lou,  kiedy wchodziliśmy do mieszkania. 
Uśmiechnęłam się tylko, nie wiem czy zauważył, gdyż wszędzie panował pół mrok. Weszliśmy do kuchni zapalając światło. W salonie już się świeciło i dobiegł z niego okrzyk.
- Louis?!
- A któż inny?
Zaczął się śmiać. Podszedł do lodówki i wyciągnął trzy pepsi. Przeszliśmy do salonu. Zayn siedział na kanapie i z czegoś się uczył. Usiedliśmy się koło niego, a ten odłożył na bok naukę.
- Dziękuję za chwilę przerwy! Co tam u Ciebie Rach? Spytał otwierając pepsi.
- A jakoś leci...a ty z czego się uczysz?
- Kodeksy prawne i takie tam...masakra! - Wzdychnął i opar się o kanapę. 
- W sobie poplotkujcie, a ja idę się opatrzyć. - Odstawił puszkę i poszedł do łazienki.
- Co mu się stało? - Zapytał z zdziwieniem.
Opowiedziałam mu całą historię, jakże ekscytującego, wieczoru. Zayn okazał się całkiem fajnym facetem.
- Jak ci idą studia? - Spytałam na stos książek leżący na stoliku.
- Wolno...A jak twojemu bratu? Tommo mi wspominał. - Odparł.
- Dobrze, nie narzeka zbytnio. Tommo? - Zapytałam patrząc na Zayna.
- Heh..no kiedyś wymyśliliśmy tą ksywkę naszemu kochanemu Lou. - Zaśmiał się. Udzielił mi się jego dobry nastrój i obydwoje śmialiśmy się z takiej błahostki.
- Ja mam jeszcze dwóch przyjaciół, Lou może Ci wspominał. Niall i Harry, no i jak byliśmy młodsi to był Nialler i Hazza, ogólnie to nadal tak na nich mówimy. Wszyscy już mówią normalnie, bo twierdzą, że to trochę dziecinne ale nam to nie przeszkadza. - Opowiedziałam.
- A na Ciebie jak mówią, mówili?
- Yyy...no chłopaki to mnie nazywają Divą i Księżniczką, a jak się ''wymądrzam'' to Sherlock Holmes... - Powiedziała czekając na jego reakcję.
- Ooo Tommo to też tak nasza mała Diva. - Mówiąc to spojrzał czy nie idzie.
- A na Ciebie jak?
- DJ Malik! - Rozłożył się na kanapie i zaczął znowu śmiać.
W końcu w drzwiach stanął Louis z zaczerwienionym nosem i policzkiem.
- Tommo! - Krzyknęłam razem z Zaynem.
Louis spojrzał na Malika, otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć ale się powstrzymał. Usiadł się koło nas i wziął się za swoją pepsi. Spojrzałam na telefon....dopiero 23:30...
- Ejjj a jak Lily wróci do domu? - Spytał Zayn.
- Jest ze swoim chłopakiem, niech się o nią zatroszczy...wiesz, możesz zostać wujkiem. - Oznajmił jakby nigdy nic i skończył swoją pepsi.
- Louis...... - Wyszeptałam. On czasami na prawdę nie potrafił się powstrzymać.
- Czyli pojadę po nich. Wezmę twoje auto.
- WŁAŚNIE! Mógłbyś mi z łaski swej powiedzieć kiedy ty do cholery zrobiłeś prawo jazdy?! - Nasz mała Diva oburzyła się. Przepraszam...po prostu to określenie...
- Nie mówiłem ci..oj... czyli pojadę po nich, a właściwie jadę teraz. Może poznam jakąś fajną laskę. - Uśmiechnął się, wziął kluczyki Lou i wyszedł. Chłopakom jakoś krócej zajmuje wyjście na imprezę.
Louis usiadł się koło mnie i przygarnął mnie do siebie. Włączyliśmy telewizor i zaczęliśmy oglądać jakiś film.
- Boli? - Spytałam cicho.
- Nie, nie przejmuj się. - Odparł i pocałował mnie w skroń.
- Możemy już iść się położyć? - Zapytałam.
On tylko pokiwał twierdząco głową. Poszłam od razu do łazienki biorąc ze sobą rzeczy, które miałam u niego ostatnio założone na noc. Wzięłam szybki prysznic. I położyłam się na łóżko. Kiedy Lou się kąpał, rozłożyłam się wygodnie, wiedząc, że za chwilę będę musiał mu oddać kawałek łóżka. W końcu do mnie dołączył. Usiadł się na łóżku i wpatrywał we mnie. Zbliżył się i zaczął całować. Oplotłam go nogami. W końcu nikt nam nie przeszkadzał. Podciągnął moją koszulkę do góry. Wiedziałam, że to się stanie. Nie protestowałam. Ufałam mu i kochałam cały sercem

4 komentarze:

  1. Nareszcie! :) Tak czekałam i mnienie zawiodłaś bo to jest Śliczne *.*
    Piszesz tak, że chce się czytac więcej i więcej i więcej :)
    Czekam na kolejny rozdział i już nie mogę się doczekac :)
    Życzę duuużo weny :!
    Zapraszam: http://defend-zaynmalik.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo ^^ nawet nie Wiesz jak to dla mnie dużo znaczy :* oczywiście że zajrzę do cb ^^

      Usuń
  2. Twój blog został dodany do spisu :)
    http://wykaz-opowiadan.blogspot.dk/p/louis-tomlinson.html

    OdpowiedzUsuń