wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział 4

     Historia ciągnęła się niemiłosiernie długo. Wszyscy prawie usypiali. W jeszcze większą senność wprawiało nas stukanie deszczu w okna. Nauczyciel pisał coś na tablicy, a Harry pokazywał mi śmieszne zdjęcia w telefonie schowanym w piórniku.
Niall miał na sobie śliczny wełniany, nie za gruby sweter. Zawsze go zakładał kiedy miał być ważny dzień, szedł do Lily więc to powinno wystarczyć. Byłam ciekawa czy dla niego Louis będzie też miły.
    Po ostatniej lekcji w trójkę poszliśmy do szafek. Mieliśmy duże szczęście, gdyż znajdowały się obok siebie. Ja z Harrym miałam jedną na spółkę. Dużo uczniów, mało szafek...
Wyjęłam ostrożnie swoje skrzypce, a Niall ostatni raz obejrzał się w lusterku.
Moje lekcje odbywały się na tej samej ulicy gdzie jest szkoła. Jako pierwsza od łączyłam się od chłopaków. Zapewne Niall nawijał całą drogę jak stresuje się przed spotkaniem z Lily. Biedny Harry.
Weszłam do domu gdzie Pani Gilbert już na mnie czekała. Jak zawsze siedziała w swoim fotelu i piła herbatę. Miała około 50 lat ale figury to niejedna mogła jej pozazdrościć. Była bardzo miłą kobietą zawsze sobie żartowałyśmy i rozmawiałyśmy tak...na luzie.
- Co się dzieje? - Spytała kiedy zrobiłyśmy przerwę.
- Nic... - Odparłam.
- Moja rodzina pochodzi z Nowego Orleanu. I moja babka umiała wyczuć kiedy ktoś kłamie i ja też to potrafię. - Odrzekła. Uwielbiałam kiedy mówiła mi o tym mieście, te wszystkie legendy coś niesamowitego ale wtedy...
- No bo...
- Chłopak? - Spytała bardzo pewnie. Nie wiem po co zastosowała tam pytanie skoro bardzo dobrze o tym widziała.
- Właściwie to już mężczyzna... - Powiedziałam po cichu.
- Ile ma lat? - Ciągnęła temat.
- Nie wiem. Pracuje w policji. Jest młody no ale...
- Przed trzydziestką?
- Obstawiam 25 lat, a ja mam...prawie 18.... - Stwierdziłam lekko przygnębiona.
- Nie jest źle. Mój świętej pamięci mąż był ode mnie o 8 lat straszy. A ty zmykaj do domu i odpocznij bo nic z Ciebie dzisiaj nie będzie! - Zażartowała lekko na koniec.
Pożegnałyśmy się i szybkim krokiem ruszyłam do domu. Nagle dostałam sms-a.
Od: Payno
Przynieś mi jakieś jedzenie do szpitala. Błagam!
Do: Payno
Już się robi!
Och biedy Liam. Szybko weszłam do jakiegoś baru i zamówiłam coś ciepłego na wynos. Droga do szpitala zajęła mi jakieś 15 minut autobusem. Kiedy weszłam do środka poczułam przypływ ogromnej fali ciepła. Do windy była kolejka więc stwierdziłam, że pójdę po schodach. Oddział chirurgii był na piętrze więc nie tak źle. Od pielęgniarki dowiedziałam się gdzie znajdę mojego brat. Siedział on w małym pokoiku przeznaczonym dla stażystów. Przyszłam idealnie, gdyż przed chwilą zaczęła mu się przerwa.
- Wiesz, że jesteś cudowna! - Oznajmił kiedy weszłam do pokoiku. Uśmiechnęłam się tylko na to stworzenie i podałam bratu jedzenie.
Miło spędziłam z nim przerwę i zbierałam się już do wyjścia. Nagle myślałam, że zaraz stracę grunt pod nogami. Louis. Okazało się, że również mnie zauważył i od razu ruszył w naszą stronę.
- Hej. - Powiedział miękko. Jego głos...och...
- Część. - Uśmiechnęłam się do niego.
- Liam Payne. Brat Rachel. - Wtrącił się Liam. Mój kochany, czasami nadopiekuńczy braciszek.
- Louis Tomlinson. Wydział zabójstw, szukam prosektorium. - Mówiąc to ukazał nam swoją odznakę. 
- Yyy... jak by ci to wytłumaczyć... - Zaczął lekko speszony Liam.
- Chodź zaprowadzę Cię! - Stwierdziłam.
Szybko pożegnałam się z bratem i pomaszerowałam z Lou. Dobrze widziałam gdzie jest prosektorium. Jak byłam młodsza leżałam na chirurgii i zachciało mi się spacerku no i zabłądziłam tak trochę i doszłam do prosektorium.
- Chodzi o to morderstwo? - Spytałam po cichu.
- Mhm... masz bardzo opiekuńczego brata. - Stwierdził z uśmiechem na twarzy.
- Jak się czuje Lily?
- Lepiej. Ten Nill u niej chyba jeszcze siedzi.
- Niall. - Poprawiłam go. Ludzie często przekręcali jego imię.
Nie pytałam się o to całe śledztwo i tak by nie mógłby mi nic powiedzieć. Nie widzieć czemu pewna część mnie bardzo się cieszyła z tego spotkania. - To tutaj. - Oznajmiłam kiedy zatrzymaliśmy się przed dość dużymi drzwiami.
- Możesz za mną poczekać to nie potrwa za długo, a ja Cię później odwiozę. - Powiedział.
Wyglądał tak uroczo. Był wtedy taki nieśmiały, co było strasznie urocze. Miał lekko spuszczoną głowę i lekki, wręcz niezauważalny uśmiech.
- Jane. - Na te słowa na jego twarzy pojawił się pewny uśmiech. Usiadłam się na krześle, a Louis poszedł do prosektorium. Właściwie to wtedy dotarło do mnie, że jest w pracy, a ja mu mogę trochę przeszkadzać, no ale z drugiej strony sam zaproponował.
    Posiedziałam tak z około 20 minut kiedy na korytarzu pojawił się Louis.
- Nie wiem jak można pracować w takim miejscu... - Wyszeptał i szybkim krokiem poszliśmy do wyjścia.
Zaparkował na tyłach szpital więc mieliśmy kawałek drogi do przejścia. Na dworze zrobiło się ponuro i bardzo zimno, nawet w płaszczu było mi strasznie zimno. Zauważył to. Objął mnie lekko ramieniem. Czułam, że nie był pewny czy może sobie pozwolić na ten ruch. Mógł. Przysunęłam się bliżej, a on objął mnie mocniej. W końcu doszliśmy do jego auta. Louis otworzył mi drzwi i szybkim krokiem podszedł do drzwi kierowcy. Kiedy już zajął swoje miejsce włączył ogrzewanie i radio.
-Słuchaj...nie wychodź teraz sama z domu jak się robi ciemno... - Powiedział nagle.
-Myślisz, że to seryjny morderca?
-Zabił raz, co to dla niego różnica czy zabije znowu? - Odrzekł. Jego głos i wyraz twarzy nagle się zmienił. Stał się bardzo poważny, chłodny i opanowany.
-Może to było zabójstwo w afekcie? - Spytałam cicho.
-Nie jest...
-Skąd wiesz? - Byłam w niego wpatrzona, a on w drogę. Wiedziałam, że coś sobie przypomina. Coś złego.
-7 lat temu... miałem dziewczynę. Była cudowna. Kochałem ją nad życie. Pewnego wieczoru postanowiłem ją odwiedzić w jej małym mieszkaniu, które wynajmowała niedaleko uczelni. Kiedy miałem zapukać...jej drzwi były już otwarte i była na nich ślady krwi. Wszedłem do środka, starałem się niczego nie dotykać. Leżała na kanapie... z nożem wbitym w serce. Oglądała wtedy jakieś romansidło. Ona po prostu tam leżała w krwi....ona była cała w krwi, tam była tylko krew Rachel! -Szybko zjechał na pobocze. Wyszedł i głośno zatrzasnął drzwi.
Pobiegłam od razu zanim. Stanął przy drzewie, a po jego policzku spływały łzy. Był wściekły. Podeszłam wolno i lekko go przytuliłam, odwzajemnił to.
-Przepraszam... -Wyszeptał.
Poczułam jak jego łza spłynęła na moja skroń. Przytuliłam go jeszcze mocniej.
-Nie masz za co... Sądzisz, że?
-Tak. To morderstwo było identyczne. -Teraz patrzył mi prosto w oczy.
***
   Razem z tatą oglądałam jakiś western. To znaczy on oglądał ja pisałam z Harrym, powiedzmy tak, siedzieliśmy na jednej kanapie w tym samym pokoju. Liam brał prysznic, a mama szykowała kolację. Ciągle myślałam o Lou. Wzięłam sobie do serca jego słowa i postanowiłam nie wychodzić nigdzie jak się zaczynało robić ciemno.
- No to mów! - Powiedziała nagle mamy, kiedy siedzieliśmy już razem przy kolacji.
- Ale o czym? - Spytałam lekko zdziwiona.
- No o tym całym Lou! Liam mi szepnął już co nieco.
- Jestem ciekawa co?! - Przeniosłam swoje gniewne spojrzenia na brata, który jakby nigdy nic jadł sobie sałatkę.
- To tylko kolega. - Odpowiedziałam mamie. 
Jej mina była typu: Jasne kolega, ja już swoje wiem. Czułam, że na moich policzkach pojawiły się małe rumieńce co czyniło tą chwilę bardziej niezręczną.
Po kolacji poszłam wziąć prysznic. Kiedy wróciłam do pokoju na moim telefonie było kilka nowych powiadomień. Dwa z Twittera, 4 z Facebook, czyli ktoś mnie odznaczył na zdjęciu, sms od nialla, wiadomość na Facebooku od Hazzy i jeden sms od numeru nieznanego. Najpierw usunęła powiadomienia z portali, a następnie odpisałam chłopakom. Czas na tajemniczą wiadomość.

Od: Numer Nieznany
Hej. Co u Ciebie? /Louis

Zarumieniłam się nie wiedzieć czemu. Musiał mieć mój numer od Lily, bo od kogo innego. Szybko zapisałam numer.

Do: Louis
Hej. Nudy...leżę sobie. Nie martw się jestem bezpieczna :*

Czemu ja tam dałam całusa? Jestem po prostu głupia.

Od: Louis
To dobrze. Co robisz jutro wieczorem? ;)

Nie powiem, zaskoczyło mnie to pytanie. Dobrze, że nie było Liama w pokoju, bo by padło pytanie "Czego się szczerzysz do tego telefonu? "

Do: Louis
Brak planów Panie władzo :D

Od: Louis
Śmieszne... Bądź gotowa na 17:00, ubierz się ciepło.

Do: Louis
Dobrze ;)

Dopiero po chwili uświadomiłam sobie co się stało. Umówiłam się z Louisem. Czemu? No ale z drogiej strony...pewna część mnie pragnęła tego.
   Wyciszyłam telefon i odłożyłam go na szafkę nocna. Przykryłam się po szyję kołdra i zasnęłam z wielkim uśmiechem na twarzy.

czwartek, 11 grudnia 2014

Rozdział 3

     Tak. Jesień zaczęła się na dobre.  Wzięłam kalosze na drogę, a lekkie buty wepchnęłam do plecaka.          
Na schodach czekał już Harry. Jego mina była chłodna i posępna. Kiedy na mnie spojrzał w jego oczach było coś dziwnego. W pewnym rodzaju ironia i żal o coś,  prawdopodobnie do mnie.
     Szliśmy w ciszy. Ja ze spuszczoną głową. On z wzrokiem wpatrzonym przed siebie.
Nagle obydwoje spostrzegliśmy Niallera.
- Co tam? Co macie takie miny? -Spytał blondasek.
Strasznie się cieszyłam, że szedł na środku.
- Nic... zapytaj się naszej przyjaciółki. -Powiedział Harry.
- Yyy... okay... Nie wiem o co poszło i wolę nie widzieć... - Stwierdził Niall.
Całą drogę do szkoły szliśmy w milczeniu. W szkole lepiej nie było. Harry praktycznie się do mnie nie odzywał co było na prawdę dołujące. Jejku nic się nie stało!  On mnie tylko odprowadził do domu, a ten buziak to.... nie ważne. 
   W końcu nasze lekcje się skończyły. Z jednej strony czułam się dziwnie, Harry wydawał mi się być zazdrosny o Loui'ego ale ja go przecież nawet nie znam. No ale z drugiej strony cieszyłam się, że idę do Lily, a w duchu miałam małą nadzieję, że będę miała okazję po przebywać sam na sam z panem tajemniczym.  Nigdy wcześniej się tak dziwnie nie czułam....tak rozdarta.  
      Na miejscu zadzwoniłam na domofon mieszkania nr.2. 
- Słucham? - Usłyszałam w słuchawce znany mi już głos. 
- To ja Rachel.-Odpowiedziałam. 
Nic nie odpowiedział. Rozłączył się i otworzył mi drzwi. Wchodząc do mieszkania nie zapukałam tylko od razu weszłam, miałam nadzieję, że nie będzie zły. Od razy po wejściu do mieszkania poszłam do kuchni gdzie zostałam Louis. Szykował herbatę. Wyglądał na lekko zaspanego, a ubrany był w luźne spodnie dresowe i luźną, wyglądającą na starą bluzkę. 
- Hej. - Oj tak, po głosie było słychać, że przed chwilą wstał. 
- Hej...obudziłam Cię? -Spytałam delikatnie i usiadłam się tam gdzie ostatnio. 
- Mhm...byłem po nocnej zmianie i odsypiałem. - Mówiąc to podał mi kubek herbaty.
- Dziękuję i przepraszam. 
- Proszę i nic się nie stało, a i nie słodziłem. - Uśmiechnął się do mnie ciepło. 
Nagle skierował się do wyjścia z kuchni. 
- Gdzie idziesz? -Spytałam, lubiłam z nim przebywać. 
- Po Lily, chyba się zdrzemnęła, no w końcu to do niej przyszłaś. - Powiedział chłopak i wyszedł z kuchni. 
No tak do Lily... pomyślałam. Nie rozumiałam o co chodzi mojemu przyjacielowi, Louis to na prawdę miły gość. 
     Do kuchni wparowała Lily, niestety już bez Lou.
- Hejcia... sorry, że czytałaś ale usnęło mi się... mam nadzieję, że Cię nie zanudził. - Powiedziała radośnie i rozłożyła na stoliku swoje zeszyty. 
- Hej...Nie, nie zanudził. - Odpowiedziałm i również wyciągnęłam swoje zeszyty. 
Przez cały czas liczyłam, że wyjdzie do kuchni chociaż na chwilę. Kiedy Lily przepisywała zadania ja wpatrywałam się w kubek z herbatą przyrządzoną przez niego. 
- Hej młoda, Lou u siebie? - Do kuchni wszedł chłopak gdzieś w wieku Liama. 
- Hej brat. Tak, a to jest Rachel.- Przedstawiła mnie koleżanka. 
- Miło mi, Zayn. - Chłopak poszedł do mnie i podał mi rękę. Wymieniliśmy się szybkim uściskiem dłoni i Zayn pobiegł do Lou. 
Lily i Zayn w ogóle nie byli do siebie podobni.No może prócz tego, że oboje byli szczupli. Nigdy bym nie pomyślała, że mogą być rodzeństwem. 
Podczas mojej wizyty u Lily, Zayn kilkukrotnie przewijał się przez kuchnię. Zawsze sam. Zamiast skupić się na wytłumaczeniu Lily dzisiejszych lekcji myślałam o nim...
      Nasze spotkania dobiegło końca, a Louis pewnie odsypiał. Szczęście, że nie padał deszcz, bo nie miał by kto do mnie z parasolem przybiec. 
Droga minęła mi w ciszy i dość szybko. Dom był pusty jak za zwyczaj o tej porze. Usiadłam się w salonie i wzięłam dzisiejsza gazeta, którą zapomniałam rano przeczytać. Moja uwagę od razu przykuł wielki napis TAJEMNICZE MORDERSTWO. 
Uważnie przeczytałam ten reportaż. Nie były w nim zbyt wiele informacji. Policja nie może zdradzić więcej informacji i to nie jest seryjny morderca...jak na razie. Od razy pomyślałam o Tomlinsonie ale z drogiej strony głupio tak się pytać, właściwie się nawet nie znaliśmy. Nagle poczułam wibracje w telefonie. Sms.

Od:Mama
Jesteśmy w drodze powrotnej. Zrób coś do jedzenia :)

Do:Mama
Jasne :D

Szybko było coś wymyślić. Coś prostego i smacznego. Dobrze radziłam sobie w kuchni i od razu wpadł mi jakiś pomysł do głowy. Postanowiłam usmażyć bliny ziemniaczane. Poprzynosiłam sobie wszystkie składniki i zabrałam się do roboty. Pomyślałam, że dobrze by było mieć do tego jakaś sałatkę, więc gdy trzy bliny się smażyły ja wzięłam się za mycie sałaty. W pewnej chwili usłyszałam Don't - Ed Sheeran. Ooo! Uwielbiam tą piosenkę i Ed'a. Kiedy była połowa pierwszej zwrotki uświadomiłam sobie, że to mój telefon. Pośpiesznie odebrałam. 
- Halo? - Spytałam obierając liście sałaty. 
- Znowu się za słuchałaś?! - Usłyszałam po drugiej stronie słuchawki. Harry? Nie sądziłam, że do mnie zadzwoni. 
- Oj przecież mnie znasz! - Próbowałam zażartować.
- Mogę do Ciebie przyjść? - Zdziwiło mnie jego pytanie i jednocześnie bardzo uszczęśliwiło.
- Jasne! 
Harry się rozłączył. Za jakieś pięć minut powinien przyjść. Poczułam dziwny zapach. Szybko przeniosłam wzrok na patelnię. Blin mi się przypiekł i to tak za bardzo! Wyjęłam go z patelni i wrzuciłam do kosza. Obejrzałam dokładnie jego pozostałych kolegów, na szczęście nic im się nie stało. Od razy dołożyłam kolejnego na patelnię. 
- Co tak śmierdzi? - Harry stał już w drzwiach od kuchni. 
- Yyy blin...Nie ważne... - Wyjąkałam i uchyliłam okno. 
Harry usiadł się na przeciwko mnie, a ja dałam mu ogórki do pokrojenia. Wolałam nie spuszczać z oczu blin.
Kiedy skończył swoje zadanie postanowił zrobić nam herbatę. Herbata... Od razu pomyślałam o nim.Wiem, że to chore! Harry od razu wiedział jaką herbatę lubię. Było to na prawdę miłe. Praktycznie się nie odzywał ale był, to najważniejsze. W pewnej chwili obuje usłyszeliśmy dźwięk przychodzącego sms-a.
-Sprawdzę... no chyba, że... -Zaczął Harry.
-Leży na tamtej szafce. -Odparłam z uśmiechem.
Odblokował telefon i przeczytał mi treść wiadomości. Była od Liam'a dowiedziałam się, że będzie za jakiś kwadrans, a mama z tatą przyjadą dopiero wieczorem.
-Zjesz z nami? -Spytałam z dużym uśmiechem na twarzy.
-Nie chcę przeszkadzać...
-Ty nigdy nie przeszkadzasz! -Odparłam i mocno go przytuliłam.
Od razu odwzajemnił. Poczułam ulgę. Nigdy nie lubiłam się przytulać ani rozczulać. Harry był wyjątkiem mogłam siedzieć wtulona w niego cały dzień. Szybko przygotowaliśmy stół do posiłku, a Liam przyszedł jak skończyliśmy. Poszedł jeszcze do łazienki i razem usiedliśmy do stołu.
Widać, że Liam miał ciężki dzień. Był bardzo zmęczony. Co po chwile pocierał czoło i przecierał zmęczone oczy.
-Idź się połóż, odpocznij trochę. -Stwierdziłam wkładając naczynia do zmywarki.
-Ciężki dzień po prostu... nie martw się. -Uśmiechnął się do mnie na pocieszenie.
Jednak za jakieś pięć minut spał już na kanapie. Razem z Harrym rozłożyliśmy się na moim łóżku. Oglądaliśmy nasze stare zdjęcia i staraliśmy nie śmiać się za głośno żeby nie obudzić Liam'a. Hazza będzie cudownym chłopakiem, a w przyszłości ojcem. Był zawsze taki opiekuńczy i troskliwy.
-Przepraszam.... -Wyszeptał.
Nic nie odpowiedziałam tylko się znowu przytuliłam.
-Po prostu... nigdy nie interesowałaś się tak bardzo chłopakami, a jak już to w twoim wieku... byłem zazdrosny... -Powiedział to jeszcze ciszej niż przedtem.
-Nie interesuję się nim...każde z nas kiedyś się zakocha ale obiecajmy sobie jedno. Bez względu na wszystko zawsze będzie przyjaciółmi, zawsze będziemy sobie pomagać i zawsze będzie mogli na siebie liczyć. -Oświadczyłam.
-Zawsze... -Mówiąc objął mnie tak mocno jak tylko potrafił.