czwartek, 11 grudnia 2014

Rozdział 3

     Tak. Jesień zaczęła się na dobre.  Wzięłam kalosze na drogę, a lekkie buty wepchnęłam do plecaka.          
Na schodach czekał już Harry. Jego mina była chłodna i posępna. Kiedy na mnie spojrzał w jego oczach było coś dziwnego. W pewnym rodzaju ironia i żal o coś,  prawdopodobnie do mnie.
     Szliśmy w ciszy. Ja ze spuszczoną głową. On z wzrokiem wpatrzonym przed siebie.
Nagle obydwoje spostrzegliśmy Niallera.
- Co tam? Co macie takie miny? -Spytał blondasek.
Strasznie się cieszyłam, że szedł na środku.
- Nic... zapytaj się naszej przyjaciółki. -Powiedział Harry.
- Yyy... okay... Nie wiem o co poszło i wolę nie widzieć... - Stwierdził Niall.
Całą drogę do szkoły szliśmy w milczeniu. W szkole lepiej nie było. Harry praktycznie się do mnie nie odzywał co było na prawdę dołujące. Jejku nic się nie stało!  On mnie tylko odprowadził do domu, a ten buziak to.... nie ważne. 
   W końcu nasze lekcje się skończyły. Z jednej strony czułam się dziwnie, Harry wydawał mi się być zazdrosny o Loui'ego ale ja go przecież nawet nie znam. No ale z drugiej strony cieszyłam się, że idę do Lily, a w duchu miałam małą nadzieję, że będę miała okazję po przebywać sam na sam z panem tajemniczym.  Nigdy wcześniej się tak dziwnie nie czułam....tak rozdarta.  
      Na miejscu zadzwoniłam na domofon mieszkania nr.2. 
- Słucham? - Usłyszałam w słuchawce znany mi już głos. 
- To ja Rachel.-Odpowiedziałam. 
Nic nie odpowiedział. Rozłączył się i otworzył mi drzwi. Wchodząc do mieszkania nie zapukałam tylko od razu weszłam, miałam nadzieję, że nie będzie zły. Od razy po wejściu do mieszkania poszłam do kuchni gdzie zostałam Louis. Szykował herbatę. Wyglądał na lekko zaspanego, a ubrany był w luźne spodnie dresowe i luźną, wyglądającą na starą bluzkę. 
- Hej. - Oj tak, po głosie było słychać, że przed chwilą wstał. 
- Hej...obudziłam Cię? -Spytałam delikatnie i usiadłam się tam gdzie ostatnio. 
- Mhm...byłem po nocnej zmianie i odsypiałem. - Mówiąc to podał mi kubek herbaty.
- Dziękuję i przepraszam. 
- Proszę i nic się nie stało, a i nie słodziłem. - Uśmiechnął się do mnie ciepło. 
Nagle skierował się do wyjścia z kuchni. 
- Gdzie idziesz? -Spytałam, lubiłam z nim przebywać. 
- Po Lily, chyba się zdrzemnęła, no w końcu to do niej przyszłaś. - Powiedział chłopak i wyszedł z kuchni. 
No tak do Lily... pomyślałam. Nie rozumiałam o co chodzi mojemu przyjacielowi, Louis to na prawdę miły gość. 
     Do kuchni wparowała Lily, niestety już bez Lou.
- Hejcia... sorry, że czytałaś ale usnęło mi się... mam nadzieję, że Cię nie zanudził. - Powiedziała radośnie i rozłożyła na stoliku swoje zeszyty. 
- Hej...Nie, nie zanudził. - Odpowiedziałm i również wyciągnęłam swoje zeszyty. 
Przez cały czas liczyłam, że wyjdzie do kuchni chociaż na chwilę. Kiedy Lily przepisywała zadania ja wpatrywałam się w kubek z herbatą przyrządzoną przez niego. 
- Hej młoda, Lou u siebie? - Do kuchni wszedł chłopak gdzieś w wieku Liama. 
- Hej brat. Tak, a to jest Rachel.- Przedstawiła mnie koleżanka. 
- Miło mi, Zayn. - Chłopak poszedł do mnie i podał mi rękę. Wymieniliśmy się szybkim uściskiem dłoni i Zayn pobiegł do Lou. 
Lily i Zayn w ogóle nie byli do siebie podobni.No może prócz tego, że oboje byli szczupli. Nigdy bym nie pomyślała, że mogą być rodzeństwem. 
Podczas mojej wizyty u Lily, Zayn kilkukrotnie przewijał się przez kuchnię. Zawsze sam. Zamiast skupić się na wytłumaczeniu Lily dzisiejszych lekcji myślałam o nim...
      Nasze spotkania dobiegło końca, a Louis pewnie odsypiał. Szczęście, że nie padał deszcz, bo nie miał by kto do mnie z parasolem przybiec. 
Droga minęła mi w ciszy i dość szybko. Dom był pusty jak za zwyczaj o tej porze. Usiadłam się w salonie i wzięłam dzisiejsza gazeta, którą zapomniałam rano przeczytać. Moja uwagę od razu przykuł wielki napis TAJEMNICZE MORDERSTWO. 
Uważnie przeczytałam ten reportaż. Nie były w nim zbyt wiele informacji. Policja nie może zdradzić więcej informacji i to nie jest seryjny morderca...jak na razie. Od razy pomyślałam o Tomlinsonie ale z drogiej strony głupio tak się pytać, właściwie się nawet nie znaliśmy. Nagle poczułam wibracje w telefonie. Sms.

Od:Mama
Jesteśmy w drodze powrotnej. Zrób coś do jedzenia :)

Do:Mama
Jasne :D

Szybko było coś wymyślić. Coś prostego i smacznego. Dobrze radziłam sobie w kuchni i od razu wpadł mi jakiś pomysł do głowy. Postanowiłam usmażyć bliny ziemniaczane. Poprzynosiłam sobie wszystkie składniki i zabrałam się do roboty. Pomyślałam, że dobrze by było mieć do tego jakaś sałatkę, więc gdy trzy bliny się smażyły ja wzięłam się za mycie sałaty. W pewnej chwili usłyszałam Don't - Ed Sheeran. Ooo! Uwielbiam tą piosenkę i Ed'a. Kiedy była połowa pierwszej zwrotki uświadomiłam sobie, że to mój telefon. Pośpiesznie odebrałam. 
- Halo? - Spytałam obierając liście sałaty. 
- Znowu się za słuchałaś?! - Usłyszałam po drugiej stronie słuchawki. Harry? Nie sądziłam, że do mnie zadzwoni. 
- Oj przecież mnie znasz! - Próbowałam zażartować.
- Mogę do Ciebie przyjść? - Zdziwiło mnie jego pytanie i jednocześnie bardzo uszczęśliwiło.
- Jasne! 
Harry się rozłączył. Za jakieś pięć minut powinien przyjść. Poczułam dziwny zapach. Szybko przeniosłam wzrok na patelnię. Blin mi się przypiekł i to tak za bardzo! Wyjęłam go z patelni i wrzuciłam do kosza. Obejrzałam dokładnie jego pozostałych kolegów, na szczęście nic im się nie stało. Od razy dołożyłam kolejnego na patelnię. 
- Co tak śmierdzi? - Harry stał już w drzwiach od kuchni. 
- Yyy blin...Nie ważne... - Wyjąkałam i uchyliłam okno. 
Harry usiadł się na przeciwko mnie, a ja dałam mu ogórki do pokrojenia. Wolałam nie spuszczać z oczu blin.
Kiedy skończył swoje zadanie postanowił zrobić nam herbatę. Herbata... Od razu pomyślałam o nim.Wiem, że to chore! Harry od razu wiedział jaką herbatę lubię. Było to na prawdę miłe. Praktycznie się nie odzywał ale był, to najważniejsze. W pewnej chwili obuje usłyszeliśmy dźwięk przychodzącego sms-a.
-Sprawdzę... no chyba, że... -Zaczął Harry.
-Leży na tamtej szafce. -Odparłam z uśmiechem.
Odblokował telefon i przeczytał mi treść wiadomości. Była od Liam'a dowiedziałam się, że będzie za jakiś kwadrans, a mama z tatą przyjadą dopiero wieczorem.
-Zjesz z nami? -Spytałam z dużym uśmiechem na twarzy.
-Nie chcę przeszkadzać...
-Ty nigdy nie przeszkadzasz! -Odparłam i mocno go przytuliłam.
Od razu odwzajemnił. Poczułam ulgę. Nigdy nie lubiłam się przytulać ani rozczulać. Harry był wyjątkiem mogłam siedzieć wtulona w niego cały dzień. Szybko przygotowaliśmy stół do posiłku, a Liam przyszedł jak skończyliśmy. Poszedł jeszcze do łazienki i razem usiedliśmy do stołu.
Widać, że Liam miał ciężki dzień. Był bardzo zmęczony. Co po chwile pocierał czoło i przecierał zmęczone oczy.
-Idź się połóż, odpocznij trochę. -Stwierdziłam wkładając naczynia do zmywarki.
-Ciężki dzień po prostu... nie martw się. -Uśmiechnął się do mnie na pocieszenie.
Jednak za jakieś pięć minut spał już na kanapie. Razem z Harrym rozłożyliśmy się na moim łóżku. Oglądaliśmy nasze stare zdjęcia i staraliśmy nie śmiać się za głośno żeby nie obudzić Liam'a. Hazza będzie cudownym chłopakiem, a w przyszłości ojcem. Był zawsze taki opiekuńczy i troskliwy.
-Przepraszam.... -Wyszeptał.
Nic nie odpowiedziałam tylko się znowu przytuliłam.
-Po prostu... nigdy nie interesowałaś się tak bardzo chłopakami, a jak już to w twoim wieku... byłem zazdrosny... -Powiedział to jeszcze ciszej niż przedtem.
-Nie interesuję się nim...każde z nas kiedyś się zakocha ale obiecajmy sobie jedno. Bez względu na wszystko zawsze będzie przyjaciółmi, zawsze będziemy sobie pomagać i zawsze będzie mogli na siebie liczyć. -Oświadczyłam.
-Zawsze... -Mówiąc objął mnie tak mocno jak tylko potrafił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz