Historia ciągnęła się niemiłosiernie długo. Wszyscy prawie usypiali. W jeszcze większą senność wprawiało nas stukanie deszczu w okna. Nauczyciel pisał coś na tablicy, a Harry pokazywał mi śmieszne zdjęcia w telefonie schowanym w piórniku.
Niall miał na sobie śliczny wełniany, nie za gruby sweter. Zawsze go zakładał kiedy miał być ważny dzień, szedł do Lily więc to powinno wystarczyć. Byłam ciekawa czy dla niego Louis będzie też miły.
Po ostatniej lekcji w trójkę poszliśmy do szafek. Mieliśmy duże szczęście, gdyż znajdowały się obok siebie. Ja z Harrym miałam jedną na spółkę. Dużo uczniów, mało szafek...
Wyjęłam ostrożnie swoje skrzypce, a Niall ostatni raz obejrzał się w lusterku.
Moje lekcje odbywały się na tej samej ulicy gdzie jest szkoła. Jako pierwsza od łączyłam się od chłopaków. Zapewne Niall nawijał całą drogę jak stresuje się przed spotkaniem z Lily. Biedny Harry.
Weszłam do domu gdzie Pani Gilbert już na mnie czekała. Jak zawsze siedziała w swoim fotelu i piła herbatę. Miała około 50 lat ale figury to niejedna mogła jej pozazdrościć. Była bardzo miłą kobietą zawsze sobie żartowałyśmy i rozmawiałyśmy tak...na luzie.
- Co się dzieje? - Spytała kiedy zrobiłyśmy przerwę.
- Nic... - Odparłam.
- Moja rodzina pochodzi z Nowego Orleanu. I moja babka umiała wyczuć kiedy ktoś kłamie i ja też to potrafię. - Odrzekła. Uwielbiałam kiedy mówiła mi o tym mieście, te wszystkie legendy coś niesamowitego ale wtedy...
- No bo...
- Chłopak? - Spytała bardzo pewnie. Nie wiem po co zastosowała tam pytanie skoro bardzo dobrze o tym widziała.
- Właściwie to już mężczyzna... - Powiedziałam po cichu.
- Ile ma lat? - Ciągnęła temat.
- Nie wiem. Pracuje w policji. Jest młody no ale...
- Przed trzydziestką?
- Obstawiam 25 lat, a ja mam...prawie 18.... - Stwierdziłam lekko przygnębiona.
- Nie jest źle. Mój świętej pamięci mąż był ode mnie o 8 lat straszy. A ty zmykaj do domu i odpocznij bo nic z Ciebie dzisiaj nie będzie! - Zażartowała lekko na koniec.
Pożegnałyśmy się i szybkim krokiem ruszyłam do domu. Nagle dostałam sms-a.
Niall miał na sobie śliczny wełniany, nie za gruby sweter. Zawsze go zakładał kiedy miał być ważny dzień, szedł do Lily więc to powinno wystarczyć. Byłam ciekawa czy dla niego Louis będzie też miły.
Po ostatniej lekcji w trójkę poszliśmy do szafek. Mieliśmy duże szczęście, gdyż znajdowały się obok siebie. Ja z Harrym miałam jedną na spółkę. Dużo uczniów, mało szafek...
Wyjęłam ostrożnie swoje skrzypce, a Niall ostatni raz obejrzał się w lusterku.
Moje lekcje odbywały się na tej samej ulicy gdzie jest szkoła. Jako pierwsza od łączyłam się od chłopaków. Zapewne Niall nawijał całą drogę jak stresuje się przed spotkaniem z Lily. Biedny Harry.
Weszłam do domu gdzie Pani Gilbert już na mnie czekała. Jak zawsze siedziała w swoim fotelu i piła herbatę. Miała około 50 lat ale figury to niejedna mogła jej pozazdrościć. Była bardzo miłą kobietą zawsze sobie żartowałyśmy i rozmawiałyśmy tak...na luzie.
- Co się dzieje? - Spytała kiedy zrobiłyśmy przerwę.
- Nic... - Odparłam.
- Moja rodzina pochodzi z Nowego Orleanu. I moja babka umiała wyczuć kiedy ktoś kłamie i ja też to potrafię. - Odrzekła. Uwielbiałam kiedy mówiła mi o tym mieście, te wszystkie legendy coś niesamowitego ale wtedy...
- No bo...
- Chłopak? - Spytała bardzo pewnie. Nie wiem po co zastosowała tam pytanie skoro bardzo dobrze o tym widziała.
- Właściwie to już mężczyzna... - Powiedziałam po cichu.
- Ile ma lat? - Ciągnęła temat.
- Nie wiem. Pracuje w policji. Jest młody no ale...
- Przed trzydziestką?
- Obstawiam 25 lat, a ja mam...prawie 18.... - Stwierdziłam lekko przygnębiona.
- Nie jest źle. Mój świętej pamięci mąż był ode mnie o 8 lat straszy. A ty zmykaj do domu i odpocznij bo nic z Ciebie dzisiaj nie będzie! - Zażartowała lekko na koniec.
Pożegnałyśmy się i szybkim krokiem ruszyłam do domu. Nagle dostałam sms-a.
Od: Payno
Przynieś mi jakieś jedzenie do szpitala. Błagam!
Przynieś mi jakieś jedzenie do szpitala. Błagam!
Do: Payno
Już się robi!
Już się robi!
Och biedy Liam. Szybko weszłam do jakiegoś baru i zamówiłam coś ciepłego na wynos. Droga do szpitala zajęła mi jakieś 15 minut autobusem. Kiedy weszłam do środka poczułam przypływ ogromnej fali ciepła. Do windy była kolejka więc stwierdziłam, że pójdę po schodach. Oddział chirurgii był na piętrze więc nie tak źle. Od pielęgniarki dowiedziałam się gdzie znajdę mojego brat. Siedział on w małym pokoiku przeznaczonym dla stażystów. Przyszłam idealnie, gdyż przed chwilą zaczęła mu się przerwa.
- Wiesz, że jesteś cudowna! - Oznajmił kiedy weszłam do pokoiku. Uśmiechnęłam się tylko na to stworzenie i podałam bratu jedzenie.
Miło spędziłam z nim przerwę i zbierałam się już do wyjścia. Nagle myślałam, że zaraz stracę grunt pod nogami. Louis. Okazało się, że również mnie zauważył i od razu ruszył w naszą stronę.
- Hej. - Powiedział miękko. Jego głos...och...
- Część. - Uśmiechnęłam się do niego.
- Liam Payne. Brat Rachel. - Wtrącił się Liam. Mój kochany, czasami nadopiekuńczy braciszek.
- Louis Tomlinson. Wydział zabójstw, szukam prosektorium. - Mówiąc to ukazał nam swoją odznakę.
- Yyy... jak by ci to wytłumaczyć... - Zaczął lekko speszony Liam.
- Chodź zaprowadzę Cię! - Stwierdziłam.
Szybko pożegnałam się z bratem i pomaszerowałam z Lou. Dobrze widziałam gdzie jest prosektorium. Jak byłam młodsza leżałam na chirurgii i zachciało mi się spacerku no i zabłądziłam tak trochę i doszłam do prosektorium.
- Chodzi o to morderstwo? - Spytałam po cichu.
- Mhm... masz bardzo opiekuńczego brata. - Stwierdził z uśmiechem na twarzy.
- Jak się czuje Lily?
- Lepiej. Ten Nill u niej chyba jeszcze siedzi.
- Niall. - Poprawiłam go. Ludzie często przekręcali jego imię.
Nie pytałam się o to całe śledztwo i tak by nie mógłby mi nic powiedzieć. Nie widzieć czemu pewna część mnie bardzo się cieszyła z tego spotkania. - To tutaj. - Oznajmiłam kiedy zatrzymaliśmy się przed dość dużymi drzwiami.
- Możesz za mną poczekać to nie potrwa za długo, a ja Cię później odwiozę. - Powiedział.
Wyglądał tak uroczo. Był wtedy taki nieśmiały, co było strasznie urocze. Miał lekko spuszczoną głowę i lekki, wręcz niezauważalny uśmiech.
- Jane. - Na te słowa na jego twarzy pojawił się pewny uśmiech. Usiadłam się na krześle, a Louis poszedł do prosektorium. Właściwie to wtedy dotarło do mnie, że jest w pracy, a ja mu mogę trochę przeszkadzać, no ale z drugiej strony sam zaproponował.
Posiedziałam tak z około 20 minut kiedy na korytarzu pojawił się Louis.
- Nie wiem jak można pracować w takim miejscu... - Wyszeptał i szybkim krokiem poszliśmy do wyjścia.
Zaparkował na tyłach szpital więc mieliśmy kawałek drogi do przejścia. Na dworze zrobiło się ponuro i bardzo zimno, nawet w płaszczu było mi strasznie zimno. Zauważył to. Objął mnie lekko ramieniem. Czułam, że nie był pewny czy może sobie pozwolić na ten ruch. Mógł. Przysunęłam się bliżej, a on objął mnie mocniej. W końcu doszliśmy do jego auta. Louis otworzył mi drzwi i szybkim krokiem podszedł do drzwi kierowcy. Kiedy już zajął swoje miejsce włączył ogrzewanie i radio.
-Słuchaj...nie wychodź teraz sama z domu jak się robi ciemno... - Powiedział nagle.
-Myślisz, że to seryjny morderca?
-Zabił raz, co to dla niego różnica czy zabije znowu? - Odrzekł. Jego głos i wyraz twarzy nagle się zmienił. Stał się bardzo poważny, chłodny i opanowany.
-Może to było zabójstwo w afekcie? - Spytałam cicho.
-Nie jest...
-Skąd wiesz? - Byłam w niego wpatrzona, a on w drogę. Wiedziałam, że coś sobie przypomina. Coś złego.
-7 lat temu... miałem dziewczynę. Była cudowna. Kochałem ją nad życie. Pewnego wieczoru postanowiłem ją odwiedzić w jej małym mieszkaniu, które wynajmowała niedaleko uczelni. Kiedy miałem zapukać...jej drzwi były już otwarte i była na nich ślady krwi. Wszedłem do środka, starałem się niczego nie dotykać. Leżała na kanapie... z nożem wbitym w serce. Oglądała wtedy jakieś romansidło. Ona po prostu tam leżała w krwi....ona była cała w krwi, tam była tylko krew Rachel! -Szybko zjechał na pobocze. Wyszedł i głośno zatrzasnął drzwi.
Pobiegłam od razu zanim. Stanął przy drzewie, a po jego policzku spływały łzy. Był wściekły. Podeszłam wolno i lekko go przytuliłam, odwzajemnił to.
-Przepraszam... -Wyszeptał.
Poczułam jak jego łza spłynęła na moja skroń. Przytuliłam go jeszcze mocniej.
-Nie masz za co... Sądzisz, że?
-Tak. To morderstwo było identyczne. -Teraz patrzył mi prosto w oczy.
- Wiesz, że jesteś cudowna! - Oznajmił kiedy weszłam do pokoiku. Uśmiechnęłam się tylko na to stworzenie i podałam bratu jedzenie.
Miło spędziłam z nim przerwę i zbierałam się już do wyjścia. Nagle myślałam, że zaraz stracę grunt pod nogami. Louis. Okazało się, że również mnie zauważył i od razu ruszył w naszą stronę.
- Hej. - Powiedział miękko. Jego głos...och...
- Część. - Uśmiechnęłam się do niego.
- Liam Payne. Brat Rachel. - Wtrącił się Liam. Mój kochany, czasami nadopiekuńczy braciszek.
- Louis Tomlinson. Wydział zabójstw, szukam prosektorium. - Mówiąc to ukazał nam swoją odznakę.
- Yyy... jak by ci to wytłumaczyć... - Zaczął lekko speszony Liam.
- Chodź zaprowadzę Cię! - Stwierdziłam.
Szybko pożegnałam się z bratem i pomaszerowałam z Lou. Dobrze widziałam gdzie jest prosektorium. Jak byłam młodsza leżałam na chirurgii i zachciało mi się spacerku no i zabłądziłam tak trochę i doszłam do prosektorium.
- Chodzi o to morderstwo? - Spytałam po cichu.
- Mhm... masz bardzo opiekuńczego brata. - Stwierdził z uśmiechem na twarzy.
- Jak się czuje Lily?
- Lepiej. Ten Nill u niej chyba jeszcze siedzi.
- Niall. - Poprawiłam go. Ludzie często przekręcali jego imię.
Nie pytałam się o to całe śledztwo i tak by nie mógłby mi nic powiedzieć. Nie widzieć czemu pewna część mnie bardzo się cieszyła z tego spotkania. - To tutaj. - Oznajmiłam kiedy zatrzymaliśmy się przed dość dużymi drzwiami.
- Możesz za mną poczekać to nie potrwa za długo, a ja Cię później odwiozę. - Powiedział.
Wyglądał tak uroczo. Był wtedy taki nieśmiały, co było strasznie urocze. Miał lekko spuszczoną głowę i lekki, wręcz niezauważalny uśmiech.
- Jane. - Na te słowa na jego twarzy pojawił się pewny uśmiech. Usiadłam się na krześle, a Louis poszedł do prosektorium. Właściwie to wtedy dotarło do mnie, że jest w pracy, a ja mu mogę trochę przeszkadzać, no ale z drugiej strony sam zaproponował.
Posiedziałam tak z około 20 minut kiedy na korytarzu pojawił się Louis.
- Nie wiem jak można pracować w takim miejscu... - Wyszeptał i szybkim krokiem poszliśmy do wyjścia.
Zaparkował na tyłach szpital więc mieliśmy kawałek drogi do przejścia. Na dworze zrobiło się ponuro i bardzo zimno, nawet w płaszczu było mi strasznie zimno. Zauważył to. Objął mnie lekko ramieniem. Czułam, że nie był pewny czy może sobie pozwolić na ten ruch. Mógł. Przysunęłam się bliżej, a on objął mnie mocniej. W końcu doszliśmy do jego auta. Louis otworzył mi drzwi i szybkim krokiem podszedł do drzwi kierowcy. Kiedy już zajął swoje miejsce włączył ogrzewanie i radio.
-Słuchaj...nie wychodź teraz sama z domu jak się robi ciemno... - Powiedział nagle.
-Myślisz, że to seryjny morderca?
-Zabił raz, co to dla niego różnica czy zabije znowu? - Odrzekł. Jego głos i wyraz twarzy nagle się zmienił. Stał się bardzo poważny, chłodny i opanowany.
-Może to było zabójstwo w afekcie? - Spytałam cicho.
-Nie jest...
-Skąd wiesz? - Byłam w niego wpatrzona, a on w drogę. Wiedziałam, że coś sobie przypomina. Coś złego.
-7 lat temu... miałem dziewczynę. Była cudowna. Kochałem ją nad życie. Pewnego wieczoru postanowiłem ją odwiedzić w jej małym mieszkaniu, które wynajmowała niedaleko uczelni. Kiedy miałem zapukać...jej drzwi były już otwarte i była na nich ślady krwi. Wszedłem do środka, starałem się niczego nie dotykać. Leżała na kanapie... z nożem wbitym w serce. Oglądała wtedy jakieś romansidło. Ona po prostu tam leżała w krwi....ona była cała w krwi, tam była tylko krew Rachel! -Szybko zjechał na pobocze. Wyszedł i głośno zatrzasnął drzwi.
Pobiegłam od razu zanim. Stanął przy drzewie, a po jego policzku spływały łzy. Był wściekły. Podeszłam wolno i lekko go przytuliłam, odwzajemnił to.
-Przepraszam... -Wyszeptał.
Poczułam jak jego łza spłynęła na moja skroń. Przytuliłam go jeszcze mocniej.
-Nie masz za co... Sądzisz, że?
-Tak. To morderstwo było identyczne. -Teraz patrzył mi prosto w oczy.
***
Razem z tatą oglądałam jakiś western. To znaczy on oglądał ja pisałam z Harrym, powiedzmy tak, siedzieliśmy na jednej kanapie w tym samym pokoju. Liam brał prysznic, a mama szykowała kolację. Ciągle myślałam o Lou. Wzięłam sobie do serca jego słowa i postanowiłam nie wychodzić nigdzie jak się zaczynało robić ciemno.
- No to mów! - Powiedziała nagle mamy, kiedy siedzieliśmy już razem przy kolacji.
- Ale o czym? - Spytałam lekko zdziwiona.
- No o tym całym Lou! Liam mi szepnął już co nieco.
- Jestem ciekawa co?! - Przeniosłam swoje gniewne spojrzenia na brata, który jakby nigdy nic jadł sobie sałatkę.
- To tylko kolega. - Odpowiedziałam mamie.
Jej mina była typu: Jasne kolega, ja już swoje wiem. Czułam, że na moich policzkach pojawiły się małe rumieńce co czyniło tą chwilę bardziej niezręczną.
Po kolacji poszłam wziąć prysznic. Kiedy wróciłam do pokoju na moim telefonie było kilka nowych powiadomień. Dwa z Twittera, 4 z Facebook, czyli ktoś mnie odznaczył na zdjęciu, sms od nialla, wiadomość na Facebooku od Hazzy i jeden sms od numeru nieznanego. Najpierw usunęła powiadomienia z portali, a następnie odpisałam chłopakom. Czas na tajemniczą wiadomość.
- No to mów! - Powiedziała nagle mamy, kiedy siedzieliśmy już razem przy kolacji.
- Ale o czym? - Spytałam lekko zdziwiona.
- No o tym całym Lou! Liam mi szepnął już co nieco.
- Jestem ciekawa co?! - Przeniosłam swoje gniewne spojrzenia na brata, który jakby nigdy nic jadł sobie sałatkę.
- To tylko kolega. - Odpowiedziałam mamie.
Jej mina była typu: Jasne kolega, ja już swoje wiem. Czułam, że na moich policzkach pojawiły się małe rumieńce co czyniło tą chwilę bardziej niezręczną.
Po kolacji poszłam wziąć prysznic. Kiedy wróciłam do pokoju na moim telefonie było kilka nowych powiadomień. Dwa z Twittera, 4 z Facebook, czyli ktoś mnie odznaczył na zdjęciu, sms od nialla, wiadomość na Facebooku od Hazzy i jeden sms od numeru nieznanego. Najpierw usunęła powiadomienia z portali, a następnie odpisałam chłopakom. Czas na tajemniczą wiadomość.
Od: Numer Nieznany
Hej. Co u Ciebie? /Louis
Zarumieniłam się nie wiedzieć czemu. Musiał mieć mój numer od Lily, bo od kogo innego. Szybko zapisałam numer.
Do: Louis
Hej. Nudy...leżę sobie. Nie martw się jestem bezpieczna :*
Czemu ja tam dałam całusa? Jestem po prostu głupia.
Od: Louis
To dobrze. Co robisz jutro wieczorem? ;)
Nie powiem, zaskoczyło mnie to pytanie. Dobrze, że nie było Liama w pokoju, bo by padło pytanie "Czego się szczerzysz do tego telefonu? "
Do: Louis
Brak planów Panie władzo :D
Od: Louis
Śmieszne... Bądź gotowa na 17:00, ubierz się ciepło.
Do: Louis
Dobrze ;)
Dopiero po chwili uświadomiłam sobie co się stało. Umówiłam się z Louisem. Czemu? No ale z drogiej strony...pewna część mnie pragnęła tego.
Wyciszyłam telefon i odłożyłam go na szafkę nocna. Przykryłam się po szyję kołdra i zasnęłam z wielkim uśmiechem na twarzy.