sobota, 1 listopada 2014

Rozdział 1

      Słońce miło przygrzewało kiedy szłam rano do szkoły. Uwielbiałam spacerować po Londynie, dlatego droga do szkoły sprawiała mi przyjemność. Patrzenie na zabieganych ludzi, obserwacja wszystkiego wokół była w pewnym sensie moim hobby albo naczytałam się za dużo Sherlocka Holmesa.
-Siemmaaaaa! -Usłyszałam krzyk i poczułam jak ktoś na mnie wskakuje. Ledwo co utrzymałam równowagę i nie wylądowałam na chodniku.
Moim oczom ukazał się chłopak w lekkich lokach.
-Harry ja cię kiedyś uduszę własnymi rękami z zimną krwią! -Wkurzyłam się lekko.
-Oj tam oj tam! Będziesz chciała zadanie z matmy! -Zażartował chłopak.
-Bo akurat masz.... -Skwitowałam i ruszyłam przed siebie. Harry od razu mnie dogonił i pomaszerowaliśmy do szkoły.
Był to codzienny widok. Nasz dwójka od lat chodząca w jednym kierunku.

      Nasza szkoła była dosyć stara. Pochodziła z XIX wieku, a jej pewna cześć była jeszcze drewniana. Trzeba przyznać, że miała ona swój unikatowy klimat. Jej drzwi były ogromne, a po oby stronach rozchodziły się arkady. Murowana część szkoły była wykonana z pięknej czerwonej cegły.
     W budynku krzątało się już pełno uczniów. Niektórzy z nich wykorzystywali ostatnie chwile na zrobienie zadania domowego, inni na uczenie się na sprawdzian, a jeszcze inny stwierdzali, że i tak nie zdążą więc po co się wysilać.
-Co mamy pierwsze? -Spytałam chwilowo zagubionego w akcji Harr'ego, zresztą jak przez większość jego życia.
-Godzinę Wychowawczą. -Powiedział radośnie.
W tej samej chwili nasze oczy odnalazły w tłumie blondasa, o imieniu Niall, przy którym była masa ludzi i się z czegoś śmiali na pół korytarza. Telepatycznie wyczuł nasze spojrzenie, pożegnał się z grupa znajomych i podbiegł do nas.
-Hejka ludzie! -Powiedział jak zawsze z uśmiechem na ustach i iskrą radości w oku. Od razu nas poprzytulał, co oznaczał, że miał dzisiaj na prawdę dobry nastrój. Zresztą cały dzień się zapowiadał na całkiem niezły.
-Okay chłopcy, zwijamy się na lekcję! -Zadecydowałam jak prawdziwy przywódca swojej watahy, a ona go posłusznie słuchała i zaczęliśmy się przeciskać przez korytarz aby dotrzeć do sali 32.

   Owa 32 znajdowała się na pierwszym piętrze. Dotarliśmy do niej idealnie równo z dzwonkiem i nauczycielem. Wychowawczyni należała do najmilszych i najbardziej lubianych nauczycieli szkoły.
Szybko zajęliśmy swoje stałe miejsca.
-Dzień dobry moi drodzy. -Powiedziała uprzejmie pani Forbes.
-Dzień dobry. -Powiedzieliśmy chórkiem.
-Zanim zaczniemy lekcję chcę wam kogoś przedstawić. To jest Lily Malik. -Powiedziała miło nauczycielka i wskazała na dziewczynę BARDZO podobną do mnie, która stała koło jej biurka, a której tak szczerze nie zauważyłam.
-Cześć Lily. -Powiedziałam cała klasa prócz mnie. Zadziwiło mnie to podobieństwo naszego wyglądu.
Nauczycielka wskazała jej wolne miejsce w ławce przed mną i lokowatym. Kiedy spojrzałam się na Nialla jego mina zmieniła się na minę Niall Podrywacz. Biedactwo. Dziewczyna nawet na niego nie spojrzał tylko od razu zajęła swoje miejsce. 
   Lekcja minęła nam w miłej atmosferze, zresztą jak zawsze. Przerażała nas jedynie myśl, że następna jest fizyka i ktoś będzie pytany, a po minach innych szło wydedukować, że też nie są przygotowani co oznaczało Pytanie Przechodnie, nie wiesz pytanie idzie dalej a ty masz minus, 5 minusów jedynka, 5 plusów piątka. Ogólnie podsumowując: MASAKRA! Nagle dzwonek rozniósł się po całej szkole, a cały korytarz wypełnił się po brzegi. 
-Hejj... -Doszedł do naszych uszu cichy głosik. Siedzieliśmy na murku od arkad, a tam jest zawsze największy hałas. Byliśmy już przyzwyczajeni, że jak rozmawiamy to czasem musimy do siebie krzyczeć.
-Hejka. -Odpowiedzieliśmy synchronicznie. Przed nami stała Lily. Wyglądała na lekko zestresowaną. 
-Wiecie gdzie jest sala 15? -Zapytała.
-Takkk wszystko ci wytłumaczę! -Zerwał się Niall. Czuł, że to jego 5 minut.
-Choć zaprowadzimy cię. -Zaproponowałam.
-Jejjuuu dziękuję.
-Jestem Harry, to jest Niall i nasza księżniczka Rachel. -Przedstawił nas Styles i ruszyliśmy do przodu. Niall miał minę jakby chciał mnie zabić na co dałam mu tylko buziaka w policzek i mu troszkę przeszło. Wiem, że wolałby buziaka od Lily no ale cóż....życie się mówi!
     Resztę przerwy rozmawialiśmy z Lily. Wydawała się na fajną dziewczynę, troszkę zamkniętą w sobie i nieśmiałą. Też tak miałam. Fajnie, że prócz wyglądu mamy jeszcze coś wspólnego z charakteru, chociaż nie powiem było to dla mnie trochę dziwne.
     Cud! Na fizyce nie było pytania, bo nauczyciel stwierdził, że się w takim tempie z materiałem nie wyrobi. Połowa klasy gapiła się przez okna albo w sufit, reszta nic nie rozumiała, a Niall fascynował się nową koleżanką. Nigdy nie widziałam go w takim....stanie. Chciał być męski, a zarazem uroczy. Ja z Harry próbowaliśmy coś zrozumieć z lekcji ale po 15 minutach się poddaliśmy i dołączyliśmy do ludzi gapiących się w otaczającą nas przestrzeń. Zsunęłam się lekko z krzesła i oparłam głowę na ramieniu Harr'ego. Zawsze mogłam na niego liczyć. Był po prostu kochany.
Nie wiadomo kiedy skończyła się lekcja, a do naszej klasy wleciała zmachana dyrektorka.
-Wasze kolejne zajęcia są odwołane idziecie do domu. Nie ma nauczycieli są na szkoleniach i nie ma kto z wami prowadzić zastępstw. Do widzenia. -Powiedziała szybko i ruszyła w dalszą drogę po szkole.  
W klasie zapanowała euforia. Wszyscy wylecieli tak szybko jak się tylko dało, tylko nasz trójka i Lily wyszliśmy na końcu.
-Gdzie mieszkasz? -Spytała nagle Niall, zakładając rękę na ramię Lily.
-Glentworth St. 34. -Odpowiedziała delikatnie dziewczyna.
-Jak fajnie mieszkamy stosunkowo niedaleko siebie ja mieszkam na Chagford St 12, a Harry i Rach na Baker St. -Blondasek kontynuował rozmowę .
-Jak Sherlock Holmes! -Zauważyła Lily.
-Ta i czasami mądruje się jak on! -Skierował na mnie swoje złe spojrzenia blondynek, na co się tylko uśmiechnęłam i rozpoczęliśmy naszą wędrówkę do domu.

Po drodze wstąpiliśmy do małej kawiarenki na kawę i ciastko. Było tam bardzo przytulnie i troszkę romantycznie, co od razu wykorzystał Niall. Zajęliśmy stolik na antresoli, było tam cudownie. Niall ciągle zagadywał Lily. Czasami wyglądało to troszkę śmiesznie, więc z lokowatym powstrzymywaliśmy się od śmiechu. Okazało się, że ja i Lily urodziłyśmy się tego samego dnia i, że dzieli nas tylko kilka godzin różnicy. To stawało się jeszcze bardziej dziwne. Wiem, że chłopacy też tak sądzili ale nie chcieli nic mówić.

    Kiedy z Balcombe St weszliśmy na Dorste Square podjechało do nas czarne, sportowe auto i zahamowało piskliwie. Na twarzy Lily pojawił się grymas i wywróciła oczami, a żadne z nas nie miało pojęcia o co chodzi. Nagle szyba od strony pasażera uchyliła się lekko.
-Wsiadaj. -Usłyszeliśmy głos z auta. Był on cudowny!
-A jeśli nie to co? -Zapytała arogancko Lily. Było w tym coś z mojego charakteru, jednakże ja powiedziałabym to jeszcze z większą obcesowością i ironią.
Nic nie usłyszeliśmy. Drzwi od strony pasażera otworzyły się, a z auta wyszedł młody(mega przystojny!) facet. Obstawiałam około 25 lat. Był lekko wyższy ode mnie, jednakże znacznie niższy od Harr'ego.
-Zayn kazał po Ciebie przyjechać. Zechciej łaskawie wejść, gdyż się śpieszę. -Chciał być spokojny i opanowany.
Nasz trójka stała jak wryta, nie mieliśmy pojęcia kim jest ten koleś, kim jest Zayn i co się tu właściwie  wyprawia!
-Okay...- Powiedziała posłusznie Lily.
Dziewczyna pożegnała się z nami i wsiadła z nim do auta. Były słychać tylko pisk opon i samochód znikł nam z przed oczu.

   W końcu z Harrym dotarliśmy na Baker St. Ulica gdzie nigdy nie brakowało turystów i dobrze zawsze się coś działo.
-Mów... -Wręcz wyszeptałam do przyjaciela.
-Ona jest wręcz identyczna.... -Sam nie wiedział co powiedzieć na ten temat, a ja nic nie odpowiedziałam.
Mieszkaliśmy w tej samej kamienicy, on na dole, ja na piętrze. Pożegnaliśmy się jak zawsze uściskiem i każde poszło do swojego mieszkania. Nie mogłam przestać myśleć o Lily. To podobieństwo, to wszystko co się stało, to za dużo, miałam przeczucie, że to dopiero początek.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz